W opinii wielu osób przyjęło się, że superauta lub jeszcze droższe hipersamochody są drogimi zachciankami dla ludzi, którzy mają zdecydowanie większy portfel. Nic bardziej mylnego. Auta marzeń takie jak chociażby Lamborghini, Ferrari czy Bugatti mogą być świetną inwestycją. Poniżej lista pięciu superaut, na których w naszej opinii powinniśmy sporo zyskać.
Ferrari 458 Italia
Osoby, które wchodzą w świat superaut, powinny zainteresować się Ferrari 458 Italia. Najstarsze egzemplarze mogą mieć nawet po 13 lat, ale wierni fani marki przyznają, że kurz jeszcze nie opadł na ten model. Co najlepiej pokazuje sytuacja rynkowa. Według portalu hagerty.com od stycznia br. do października średnia rynkowa dla rocznika 2011 wzrosła o blisko 12 proc.
Obserwując polskie portale aukcyjne, można zauważyć, że auto diametralnie podrożało w ciągu dwóch lat. Do niedawna zakup Ferrari 458 Italia poniżej miliona złotych nie był problemem i mowa tu o autach w dobrym stanie od dealera. Magiczną “bańkę” przekraczały specjalne wersje takie jak Speciale i Aperta. Ciekawostką jest fakt, że Ferrari 458 Italia jest droższe od swojego następcy 488 GTB. Przyczyny tego zjawiska możemy szukać w napędzie “Italii” to prawdopodobnie ostatnie Ferrari z wolnossącym V8 o pojemności 4,5 litra, które kręci się do 9 tys. obrotów na minutę. Dźwięk to prawdziwa orkiestra, która została stłumiona u następców przez turbosprężarki.
Kierowca ma w standardowym Ferrari 458 Italia do dyspozycji 570 KM i 540 Nm maksymalnego momentu obrotowego. W Ferrari 458 Italia pojawiła się szybka dwusprzęgłowa skrzynia biegów o siedmiu przełożeniach. Jeśli myślimy o dobrej inwestycji, warto zainteresować się wspomnianymi wcześniej limitowanymi wersjami Speciale oraz Speciale Aperta.
Lamborghini Aventador
Tego samochodu nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Lamborghini Aventador to wręcz kwintesencja superauta. Szerokie, niskie, głośne i ma podnoszone drzwi ku górze tzw. Lambo doors, które łatwo sprawiają, że możemy dostać łatkę lokalnego “Playboya”. Niczym Bruce Wayne jeżdżącym czarnym Aventadorem po ulicach Gotham City.
Po 11 latach produkcji zakończono produkcję tego kultowego modelu z wolnossącym V12. Jako ostatnie z taśmy zjechało Lamborghini Aventador Ultimae Roadster. Łącznie powstało blisko 11,5 tysiąca egzemplarzy. Bazowe wersje mogą pochwalić się mocą 700 KM, najmocniejszy Ultimae ma o 80 KM więcej.
W przypadku Aventadora na cenę ma duży wpływ przebieg, historia oraz wersja. Im bardziej limitowany, tym droższy. Najtańsze egzemplarze wg portalu mobile.de kosztują ok. 1,2 mln złotych. Jeśli poważnie myślimy o inwestycji i zależy nam na zadbanym egzemplarzu, musimy przygotować ok. 2 mln złotych. Natomiast wersje SVJ przebiją barierę 3 mln zł. Lamborghini Aventador to ciekawy kąsek inwestycyjny, zważywszy, że może to być ostatnie “Lambo” z wolnossącym V12 (bez elektrycznego wspomagania), ceny idą już tylko w górę, na co ma pewnie wpływ zapowiadany zakaz sprzedaży aut z silnikami spalinowymi. Konkretnie polecamy rozważyć kupno Aventadora SV (średnia cena ok. 2,5 mln zł), który jest rzadszy od nowszej wersji SVJ.
Lexus LFA
Ten samochód produkowany był zaledwie dwa lata, między grudniem 2010 a grudniem 2012. Powstało tylko 500 egzemplarzy, a tylko 40 trafiło do Europy. Według powszechnie dostępnej wiedzy Lexus dopłacał do każdego egzemplarza, innymi słowy tracił na każdej sztuce modelu LFA. Samochód jest popisem umiejętności japońskich inżynierów. Jakość oraz dbałość o każdy detal może zszokować właścicieli wielu droższych aut.
Największym atutem Lexusa LFA jest jego wolnossący silnik V10 o pojemności 4,8 litra, który powstał przy kooperacji z Yamahą. Dźwięk tej jednostki sprawia, że każdy miłośnik motoryzacji może natychmiast zakochać się w tym modelu. Właściciele Lexus LFA są prawdziwymi szczęściarzami, ponieważ auto od lat rośnie na wartości.
Jeszcze dwa lata temu krakowski dealer sprzedał LFA z przebiegiem ok. 6 tys. km za ok. 2,5 mln złotych. Co obecnie możemy uznać za okazję. Na portalu mobile.de w momencie pisania tego testku były wystawione na sprzedaż trzy sztuki Lexusa LFA. Najtańsza kosztowała 799 tys. euro (ok. 3,75 mln zł). W ramach ciekawostki warto dodać, że ofert hiperauta Bugatti Veyron było aż 17, co pokazuje jakim rarytasem jest Lexus LFA.
Audi R8
Do tej pory zadebiutowały dwie generacje supersamochodu od Audi, który bardzo dużo dzieli ze swoim włoskim bratem Lamborghini Gallardo, później Huracan – najważniejszym elementem jest 5,2-litrowy silnik V10, który w zależności od wersji może generować ponad 600 KM i cały czas mamy wspaniałą symfonię, co sprawia, że czujemy się prawie jak w “Lambo”.
Audi R8 można potraktować jako długoterminową inwestycję. Nie jest może tak pewna i tak obfita w zyski, ale poziom wejścia jest zdecydowanie niższy. Nowe lub prawie nowe egzemplarze można “wyrwać” za 700 tys. – 1 mln zł – patrząc na ogłoszenia na portalu otomoto.pl. Na cenę ma duży wpływ przebieg, historia (uwaga na auta z wypożyczalni) oraz wersja.
Warto zainteresować się również pierwszą generacją Audi R8, ale konkretnie egzemplarzami z silnikiem V10 i co ważne z “manualem” (zdecydowanie rzadsze i droższe), który staje się rzadkością, a cały czas jest grupa klientów uwielbiających ręczną zmianę biegów. Prawdopodobnie silnik V10 na dobre zniknie z oferty Audi, a następca, jeśli będzie, zapewne otrzyma hybrydowy napęd. Wtedy wartość Audi R8 powinna wzrosnąć.
Porsche 911 GT3 RS
Porsche 911 zawsze będzie cierpiało na kompleks najlepszego ucznia, powiedzielibyśmy kujona, któremu ostatecznie czegoś brakuje. Niestety ciężko jednoznacznie sklasyfikować Porsche 911 jako superauto, zwłaszcza że zupełnie innym samochodem jest 911 Carrera, a wersja Turbo S, która osiągami “niszczy” większość włoskich supersamochodów, nie mówiąc już o wysokiej bezawaryjności. Dlatego kończąc nasze zestawienie, polecamy zainteresować się pod kątem inwestycji Porsche 911 GT3 RS generacja 991.2 (dwójka oznacza facelifitng).
Stricte torowe Porsche 911, które obecnie kosztuje średnio 1,2-15 mln złotych. Patrząc na poprzednie generacje 911 z dopiskiem RS, możemy się spodziewać, że zakup 991.2 GT3 RS powinien zaprocentować po kilku latach. Wiele aut może mieć intensywną przeszłość torową. Dlatego przed zakupem warto wszystko dokładnie sprawdzić – wymiana uszkodzonych hamulców ceramiczny może kosztować grubo ponad 100 tys. złotych.