Niektóre z nich powstały na przekór warunkom klimatycznym regionu. Wina, cydry i miody z Warmii i Mazur są połączeniem ciężkiej pracy, pasji i historii. Jak smakuje trunek z tak zwanego cool climate?
Podobno pierwsi byli Krzyżacy. W kronikach historycznych można trafić na opisy średniowiecznych pruskich winnic, które porastały tereny przy gotyckich zamkach i kościołach. Klimat i wówczas i obecnie nie sprzyja. Są jednak odmiany winorośli, którym mroźne zimy, zmienne temperatury, krótki okres wegetacji roślin i deszczowe lata niestraszne. Dlatego na Warmii i Mazurach jesienią rusza winobranie. I choć nie na taką skalę jak we Francji, Włoszech czy choćby w regionie podkarpackim i lubuskim — polskich zagłębiach wina, ale na kilkaset butelek rocznie wystarcza.
Nisza z cool climate
Póki co, najlepszy był rocznik 2018. Słońce tamtego lata nasyciło winorośle odpowiednią ilością światła. Dlatego podczas degustacji wino „Herkus Monte” sprzed czterech sezonów zbiera najwięcej komplementów za bogaty bukiet smakowo-zapachowy. Warmińska Winnica w Skajbotach to punkt obowiązkowy na szlaku enoturystycznym.
– Po kupnie gospodarstwa nad jeziorem Bogdańskim, zastanawialiśmy się jak wykorzystać południowe, nasłonecznione zbocze — wspomina Krzysztof Lenkiewicz, właściciel Warmińskiej Winnicy w Skajbotach. – Zainspirował nas Edward Cyfus, historyk i regionalista, który wspomniał o produkcji tutejszego wina przed wiekami. Opowiedział nam też historię o Herkusie Monte, XIII-wiecznym pruskim wodzu, który stanął na czele powstania przeciwko Zakonowi Krzyżackiemu. Pomyśleliśmy, że mógłby też stanąć na czele naszej marki.
Miłośnicy wina, których z każdym rokiem przybywa, są ciekawi, jak smakuje niszowe wino z tzw. cool climate.
Rondo, Aurora, Jutrzenka, Bianca — sadzonki tych odmian od 2009 roku pozwalają nam na produkcję kilkuset butelek niemal każdego roku — przyznaje Paweł Dąbkowski, sommelier prowadzący degustacje w Winnicy Warmińskiej. – W naszej piwniczce leżakują białe i czerwone wina, na które znajdują się amatorzy z różnych części świata. Bywają jednak sezony, że trzeba sobie odpuścić wino i dać odpocząć winnicy, zafundować jej „lifting”. A w międzyczasie skupić się na nalewkach między innymi z owoców pigwowca, w których przy okazji produkcji wina, wyspecjalizowaliśmy się.
Nazwa Winnicy Steinberg w Szczecinowie na Pojezierzu Ełckim nawiązuje do pruskiej wsi założonej prawie 500 lat temu nad jeziorem Szóstak Duży. Dwadzieścia lat temu kupili tu gospodarstwo Leszek i Bożenna Chocian, pochodzący z Ełku. Pierwsze nasadzenia różnych odmian winorośli wykonali w 2008 roku, a po trzech latach powstało i zostało zabutelkowane pierwsze wino z odmian Seyval Blanc & Bianca. Okazały się na tyle smaczne, że trafiły na konkursy winiarskie. Sukcesy zdopingowały właścicieli, więc opatentowali markę Steinberg.
– Specyfika polodowcowego krajobrazu Mazur Garbatych sprawia, że co kilkaset metrów może występować inny mikroklimat — przyznaje Leszek Chocian, właściciel winnicy Steinberg. – I mimo jego surowości, 450 krzewów w winnicy Steinberg dało świetny trunek. Jednak przez ostatnie dwa lata aura nie rozpieszczała naszych upraw i ten czas wykorzystaliśmy na ich odmłodzenie. Dlatego póki co, nie organizujemy degustacji dla turystów, którzy potrafią nas zaskoczyć wizytą. Uprawy winorośli traktujemy jako hobby, które jest antidotum na stres zawodowy. I stawiamy nie na ilość, ale jakość.
Jabłka i miód
Na Warmii i Mazurach zdecydowanie łatwiej uprawia się jabłka. Odmiany Antonówka, Szara Reneta, Boskop czy Topaz wystawione na wahania temperatur bronią się, wytwarzając grubą skórę i tym samym zachowując substancje aromatyczne. A małe i kwaśne owoce najbardziej nadają się na cydr. Od nich wzięła nazwę marka „Kwaśne Jabłko”, która rozsławiła w branży winiarskiej Włodowo w gminie Świątki. Działa tu cydrownia, która za swoje produkty zebrała masę nagród, m.in. w najstarszym na świecie konkursie cydrów w Wielkiej Brytanii. Można ją zwiedzać i na miejscu degustować. A sprzyja temu tutejsza atmosfera małej włoskiej winnicy.
Nagrody spływają także na konto regionalnych miodosytni. Wytwarzane tu miody pitne z jakościowego produktu z regionalnych pasiek bazują na wiekowych recepturach. Firma Mazurskie Miody w Tomaszkowie odtworzyła sublimat winny z przepisu samego Mikołaja Kopernika. Napitek z cynamonem, szafranem i goździkami uszlachetniono miodem pitnym. Nagradzany półtorak Copernicus z wytwórni Miody Nidzica leżakuje w dębowych beczkach ponad 15 lat, a ekskluzywny Mellis – 23 lata.
– To jedne z najdłużej leżakujących miodów w Polsce, w ich produkcji bazujemy wyłącznie na wiekowych sprawdzonych recepturach — twierdzi Filip Czepło, właściciel Miodów Nidzica. – Nie są poddawane działaniu wysokiej temperatury, dzięki czemu zachowują wartości użytych do ich produkcji miodów pszczelich.
Wiosną 2022 r. na rynku pojawił się odkrywczy, lekkoalkoholowy, gazowany miód sesyjny Melarya (mel – z łac. „miód”) stworzony w ZULI Miodosytni Warmińskiej pod Dobrym Miastem. Dodatek chmielu, kawy, soku z wiśni czy imbiru do jakościowego produktu z własnej pasieki nadaje mu oryginalny smak, który zebrał entuzjastyczne recenzje wśród koneserów trunku.
Region słynie też z tradycji piwowarskich, a wiele miejscowych browarów powstało jeszcze w XIX wieku. I choć w większości z nich w latach 80. i 90. ub. wieku wygaszono produkcję, na fali popularności piwa kraftowego wracają z ofertą na rynek. Region Warmii i Mazur na nowo odkrywa swoją kulinarną tożsamość bazującą na wiekach skomplikowanej, ale inspirującej historii.