Ich produkty docenili muzycy grup Coldplay, Radiohead, Chemical Brothers czy Morcheeba. Stali się częścią filmowych dzieł jak nagrodzony Oscarem za muzykę „Joker” czy ostatni film o Bondzie. Mimo tego firma Polyend bardziej znana jest w świecie niż na rodzinnej Warmii.
Ich przepustką do muzycznego świata była maszyna perkusyjna Perc — pierwszy produkt sygnowany marką Polyend. Piotr zaprojektował jej prototyp, bazując na wiedzy wyniesionej ze studiów informatycznych, muzycznym talencie i doświadczeniu w rodzinnej fabryce maszyn do produkcji… sera. Cyfrowa maszyna perkusyjna trafiła w rynkową niszę. Z założenia miała pomóc profesjonalistom i amatorom stworzyć instrument ze wszystkiego — nawet z garnków czy stołu. Po pierwszej prezentacji na targach muzycznych we Frankfurcie w 2015 roku, o małej firmie z Olsztyna zrobiło się głośno na forach i w branżowej prasie. Posypały się zamówienia od muzyków i producenckich sław ze wszystkich stron świata.
– Kiedy dostałem maila z zamówieniem od Aphexa Twina, ulubionego twórcy muzyki elektronicznej, myślałem, że koledzy zrobili mi żart — wspomina Piotr Raczyński, założyciel firmy Polyend z Olsztyna. – Potem przyszło zamówienie od Trenta Renzora z amerykańskiego zespołu Nine Inch Nails, zdobywcy Oscara za muzykę do filmu „The social network”. W wywiadach podkreślał, że Perc pozwala mu na intymne warunki pracy w studio, gdzie programuje bity na perkusję. Słuchając ich nowej płyty poczułem, że mamy realny wpływ na rozwój twórczości profesjonalistów.
Perc trafił także do zespołu Chemical Brothers, Coldplay, a potem do Hildur Guðnadóttir, islandzkiej kompozytorki muzyki filmowej, m.in. do serialu „Czarnobyl”. Bity uzyskane z pomocą olsztyńskiego urządzenia słychać w oscarowym hicie „Joker” z udziałem Joaquina Phoenixa, do którego skomponowała ścieżkę dźwiękową.
– Okazało się, że to jest coś, na co ludzie czekali — tłumaczy Piotr. – Bardzo łatwo prezentowało się to urządzenie na targach i bardzo łatwo uzyskiwało się efekt „wow”. Ale pojawiły się głosy buntu perkusistów, że takie automaty pozbawią ich miejsc w zespołach. Okazało się, że maszyny perkusyjne pozwoliły producentom muzycznym na pójście w zupełnie innym kierunku, że to niekoniecznie zastąpienie perkusisty, ale może uzupełnienie partii rytmicznej. Popularność Perca pozwoliła nam rozwinąć skrzydła, w ciągu czterech lat wyprodukowaliśmy kolejne nowatorskie urządzenia — tłumaczy.
To choćby uniwersalny konwerter Poly 2, sekwencer do komponowana utworów Seq czy Medusa — syntetyzator analogowo-cyfrowy, który stał się sprzedażowym hitem. Tracker, który pojawił się w 2020 roku, był novum oczekiwanym na rynku muzycznym od lat. Choć pracowało nad nim wiele firm, pasjonatom z Polyend udało się znaleźć przełomowe rozwiązania. Instrument w obudowie w stylu retro zaprojektowany został tak, aby można było stworzyć na nim cały album. I w studio, i w plenerze. Urządzenie dodatkowo wyposażone jest w wiele narzędzi kreujących brzmienia tj. sampler, syntezator czy radio FM.
– Nazwa Tracker jest inspirowana programem komputerowym, na którym zaczynałem w młodości swoją przygodę z komponowaniem muzyki — tłumaczy szef Polyend. – Sposób pracy nad utworami zainspirowany jest programami, które umożliwiały komponowanie muzyki w latach 90.
Kilkunastoosobowy zespół olsztyńskiej firmy składa się m.in. z programistów, elektroników, specjalistów od dizajnu, ma na warsztacie kolejne urządzenia.
Ich najnowszy Polyend Play jest niezwykle rozbudowanym, a jednocześnie prostym w obsłudze grooveboxem. Został zaprojektowany tak, aby tworzyć, komponować i wykonywać muzykę od razu po wyjęciu urządzenia z pudełka.
– Nasza firma działa globalnie, ale nie zależy nam na sławie, celujemy w konkretną niszę. Chcemy tworzyć jeden-dwa produkty w roku, które trafiają do producentów muzyki, znanych youtuberów czy takich grup jak Sigur Rós z Islandii. Jej muzycy, którzy tworzą z pomocą naszych urządzeń Perc i Seq, zaprosili nas na spotkanie przy okazji koncertu na Open’er Festival. Uznanie takich twórców to dla mnie największa motywacja. Nie zastąpi go żadna statuetka czy zaproszenie na biznesową galę, na które po prostu szkoda nam czasu.
Sprzęt olsztyńskiej firmy pojawił się także w najnowszym filmie z serii „James Bond”. W jednej ze scen w mieszkaniu głównego bohatera Q, obok komputera leży sekwencer Seq, czyli drugie urządzenie wyprodukowane na Warmii.
– Dowiedzieliśmy się o tym po fakcie. W kinach już można było oglądać film, a oficjalnie dostaliśmy informację od człowieka, który robił fotosy na planie, że jest fanem naszych urządzeń. I przyłożył rękę, by jeden z nich się tam znalazł — tłumaczy Piotr.
Przy pomocy urządzeń Polyend można tworzyć muzykę, nie będąc wykształconym w tym kierunku. – Każdy powinien mieć możliwość robienia muzyki, bo to jest jak pisanie wierszy, jak taniec, jak robienie zdjęć. To pogłębianie uczuć, wrażliwości, pozostawianie swoich emocji. Staramy się wywrócić do góry nogami muzyczny świat albo stworzyć taki instrument, który realizuje bardzo skomplikowane funkcje w bardzo prosty sposób. Reszta rynku robi instrumenty poniekąd trochę dla inżynierów, więc nie dba się o wiele szczegółów. My patrzymy na nie z perspektywy użytkownika. Dlatego w branży jesteśmy znani jako firma, która wypracowała własny schemat myślowy.